Leżałam na łóżku w swoim mieszkaniu w Adefilion. Spojrzałam na zegar, który właśnie wskazywał godzinę 6:00. Na dworze panował półmrok, gdyż pomimo, iż słońce właśnie wschodziło, zakrywały je szare chmury, nie przepuszczając jego złotych promieni. Powoli podniosłam się z łóżka, starając się ułożyć wszystko w głowie. Ubrałam się w tępie błyskawicznym, po czym ponownie powędrowałam do mego niewielkiego pokoiku. Otworzyłam okno na oścież i usiadłam na parapecie, znajdującym się po zewnętrznej stronie budynku. Spojrzałam z wysokości na miasto, skąpane we mgle. Moje mieszkanie znajdowało się na ostatnim piętrze tego wieżowca. Nagle zobaczyłam na dole jakąś postać. Wychyliłam się, by lepiej się przyjrzeć, ale przez moją nie uwagę, straciłam równowagę i runęłam w dół. Byłam przerażona, jak chyba każdy w takiej sytuacji. Wiedziałam, że najpewniej zaraz umrę. Byłam zbyt zdezorientowana tak nagłym wypadkiem, że przemiana w wilka czy Anioła była niemożliwa. Po paru sekundach od ziemi dzieliło mnie tylko kilka metrów. Wtedy poczułam lądowanie. Nie było ono jednak takie, jakie się spodziewałam. Myślałam, że uderzę o twarde podłoże, które akurat tu stanowił beton, poczuję przez około sekundę okropny ból, a potem już zobaczę tylko ciemność. Zamiast tego, poczułam jak ktoś delikatnie stawiał mnie na ziemi. Spojrzałam w górę, by następnie przenieść wzrok na osobę, która właśnie uratowała mi życie. No nieźle. Przeżyłam upadek z... 50? 60 piętra? Nawet nie wiem, ale coś koło tego. Dziś jest pewne, że szczęście, to ja miałam.
- Czy to aby mądre, skakać sobie z okna ostatniego piętra wieżowca? - spytała nadal nie znana mi postać.
- Po pierwsze, nie skoczyłam, a po drugie, miałam plan awaryjny - odparłam.
- Jaki niby?
- No cóż, gdybym spadła i się zabiła, to powróciłabym tu jako duch albo wampir - wzruszyłam ramionami. - Trzeba mieć jakieś plany, nie?
<Ktoś?>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!