- Aha – odparłam. – To chyba dość praktyczna i użyteczna moc.
- Nie inaczej – odpowiedziała Rose. Cóż, wydawała się być w porządku, jednak w rzeczywistości nie bardzo miałam ochotę na przeprosiny tego jednorożca. To on bez słowa ostrzeżenia rzucił się na mnie, a nie ja na niego. Teraz rogaty koń stał, przyglądając się nam w milczeniu. Poczułam na głowie ciepły oddech Surge. Odwróciłam głowę. Klacz spoglądała na jednorożca niezbyt miłym wzrokiem. Pogłaskałam ją delikatnie po chrapach.
- Możemy gdzieś iść? – zapytałam, kierując słowa do Rose. – Ten tu pan działa mi i Surge na nerwy. Bez obrazy – dodałam, patrząc niespokojnie na rogatego ogiera. Kopytny parsknął, oburzony, odwrócił się do nas zadem i odszedł dumnym krokiem. Te jednorożce. Jak ja ich nie rozumiem.
- Masz już problem z głowy – odparła Rose głosem nie zdradzającym emocji.
<Rose? Wybacz, że tyle to trwało>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!