Spojrzałam na basiora.
- Wiesz, tu nie ma nic do wynagrodzenia. Po prostu byłeś ostrożny... No, może trochę nadwrażliwy. Ale skoro tego chcesz, to chodźmy do miasta na pizzę, bo mi się nudzi - mruknęłam.
- Będziesz gruba! - zaśmiał się złośliwie.
- Co jak co, ale po wydarzeniach z ostatnich kilku miesięcy, kiedy to non stop mnie głodzili, mam dość poważną niedowagę - burknęłam, udając obrażoną.
- Dobra, chodźmy już, bo sam robię się głodny - powiedział w końcu.
Obydwoje, niemalże równocześnie przybraliśmy swoje ludzkie postaci. Spojrzałam na niego. Był ode mnie dość sporo wyższy. No, może nie tak sporo, o jakieś 10 cm. Ruszyliśmy w stronę miasta. W pewnym momencie, gdy widać już było wejście do miasta, chłopak zaczął przyśpieszać. Chcąc dorównać mu kroku, również to zrobiłam, lekko go nawet wyprzedzając. Tak rozpoczął się mini wyścig, którego metą był koniec lasu. Dobiegliśmy niemalże równocześnie, ale Aeromere wyprzedził mnie o pół sekundy.
- Oszukiwałeś - mruknęłam, ponownie przybierając na twarzy minę obrażonej pięciolatki.
- Ja?!
- Tak ty. Nie wiem jak, ale na pewno! - zaśmiałam się.
Zdziwienie nagłymi i niesłusznymi oskarżeniami wywołało u mojego towarzysza wyprawy do pizzeri, taki wyraz twarzy, że nie mogłam powstrzymać śmiechu.
< Aeromere? Teraz z kolei brak weny :c >
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!