Ciągłe ryki, raz bliżej, raz dalej. Skręcona łapa. Poczucie zagrożenia i bezsilności. To wszystko sprawiało, że ze stresu zrobiłam się jakoś dziwnie zmęczona. Położyłam się niedaleko Tomakiego, a powieki same zaczęły mi opadać. Ujrzałam jakby przez mgłę, jak Tomaki unosi głowę. Uśmięchnęłam się lekko, a potem przymknęłam oczy. Nim się obejrzałam, zasnęłam.
Obudziłam się jakiś czas później, wciąż w tym samym miejscu, przytulana przez Tomakiego. Spał, więc delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć i usiadłam. Przez chwilę dochodziłam, co mogło być przyczyną mojego przebudzenia. Ryk bestii i… wilcze wycie! Czyżby ktoś odpowiedział na moje wołania? Jednak większość głosów wydała mi jakby wrogich. Rozejrzałam się wokół z niepokojem. Potrząsnęłam śpiącym basiorem, powtarzając wciąż jego imię. W końcu obudził się.
- Coś się dzieję – szepnęłam, a po chwili moje słowa potwierdził ryk i wycie. Basior uniósł głowę, a potem spróbował wstać. Jęknął z bólu, jednak z moją pomocą usiadł. Ładnie, dwa niesprawne wilki w zimną, ciemną noc pośród dziwnych stworzeń i przerażających odgłosów.
- I co teraz z nami będzie? – zaczęłam zastanawiać się na głos. Tomaki nie odpowiedział. Kiedy powiał chłodny wiatr, mimowolnie zadrżałam. Basior przysunął się bliżej, a ja wtuliłam się w jego ciepłe futro. Co teraz z nami będzie?
<Tomaki?
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!