W trakcie polowania rozdzieliliśmy się. Pobiegłam za kulawą sarną, prędko odcinając jej drogę do stada. Po kilku chwilach roślinożerca padł na ziemi, ze śmiertelną raną na szyi. Wiedząc, że zwierzę już nie ucieknie, rozejrzałam się wokoło, szukając Tomakiego. Dostrzegłam go akurat w chwili, gdy wpadł na drzewo. Przewróciwszy oczami podbiegłam do basiora.
- Coś sobie zrobił, dziecko? – zapytałam. Wilk zasłaniał głowę łapą.
- Nic – odparł, a ja uniosłam brew. Coś te słowa nie wydawały mi się prawdziwe.
- Pokaż – powiedziałam łagodnie lecz stanowczo. Odsunęłam łapę Tomakiego i moim oczom ukazało się rozcięcie, z którego ciekła krew. Gwizdnęłam cicho. Utworzyłam kulę z wody i powiedziałam basiorowi, by wstrzymał oddech. Przezroczysta, chłodna ciecz otoczyła jego głowę, przez co wyglądał, jakby ktoś założył mu na głowę akwarium. Pozostawał w tym stanie przez około dziesięć sekund, a potem woda spłynęła po jego ciele na ziemię.
- Lepiej? – zapytałam, ściągając z szyi chustkę. Podałam ją basiorowi, a on niepewnie przyłożył ją do rozcięcia.
- Ubrudzi się – zauważył. – I tak, już mi lepiej.
- Najwyżej ją umyję – odparłam. Ostatnio i tak już pożyczałam ją w podobnym celu Scarlett.
Po kilku minutach krew przestała lecieć z rany i poszliśmy zjeść upolowaną przez mnie sarnę. Najedliśmy się do syta, a resztki pozostawiliśmy padlinożercom. Następnie odnaleźliśmy skryty pośród drzew potok i tam umyliśmy moją chustkę.
- To co teraz robimy? – zapytałam.
<Tomaki? :3>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!