Obudziłam bardzo wcześnie. Rozejrzałam się dookoła. No tak, to przecież moja jaskinia... Pomimo, że jestem tu już od kilku dni, nadal nie mogę się do tego wszystkiego przyzwyczaić. To... wydaje mi się takie obce, jakby... inne. Od mojego powrotu, jeszcze z nikim nie zamieniłam nawet jednego, głupiego słowa. Samotność, smutek, a nawet strach... Takie uczucia towarzyszyły mi przez większość czasu. Tak bardzo pragnęłam z kimś porozmawiać, z kimkolwiek. Ale siedząc samotnie w jaskini raczej niczego nie osiągnę. Postanowiłam wyjść w końcu z ukrycia, by móc nacieszyć się pięknem dnia. Słońce dopiero wschodziło zza horyzontu, rozpoczynając tym samym swoją codzienną wędrówkę po niebie. Chodziłam bez celu leśnymi ścieżkami, obserwując jedynie wiosenną przyrodę. Gdy dotarłam na niewielką polanę postanowiłam się na niej zatrzymać. Usiadłam w cieniu, jaki rzucało ogromne drzewo. Po krótkiej chwili namysłu wdrapałam się na nie. Usiadłam na jednej z szerokich gałęzi i spojrzałam w niebo. Wspaniały odcień błękitu, widniejący na bezchmurnym niebie sprawił, że na moją twarz wstąpił leciutki uśmiech. Nagle usłyszałam szelest trawy, co oznaczało czyjeś nadejście. Ukryłam się nieco dalej, jednakże kolor mojego futra wyraźnie odznaczał się od zielonych liści. Na szczęście osobnikowi nie wpadło do głowy, żeby spojrzeć w górę. Wychyliłam się, by lepiej mu się przyjrzeć, ale okazało się, iż utrzymanie równowagi wcale nie było takie łatwe, to też już po chwili wylądowałam tuż pod łapami nieznajomej mi postaci.
< Basior? Wadera? Ktokolwiek? No proszę, niech ktoś odpisze! >
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!