Pokiwałem głową na znak, żeby poszła. Lily uśmiechnęła się.
- Z chęcią pójdę. Muszę się przygotować, więc do wieczoru! - powiedziała.
- Pa! - pożegnała się Bravia, po czym odbiegła.
Spojrzałem na Lily.
- Wiesz, jestem przybłędą. Nikt się mną nie opiekuje. Chodź, coś ci pokażę - szepnąłem.
Poszliśmy do sporego apartamentowca. Weszliśmy do niego. Wjechaliśmy windą na ósme piętro. Wyjąłem klucz i otworzyłem drzwi. Lily stanęła w wejściu jak wryta. Naszym oczom ukazało się niemalże luksusowe mieszkanie.
- Czuj się jak u siebie - rzekłem.
Zamknąłem za nami drzwi.
- Ale... Aron... ty mieszkasz sam? - zapytała.
- Tak. To ogromne miasto. Nikt nawet nie zauważył, że jakiś dzieciak mieszka sam w domu. Zwłaszcza, że nie mieszkam tu na stałe, tylko jak jestem człowiekiem.
- Aha...
- Tam jest łazienka. A, i jeszcze jedno - wyjąłem z szafy piękną sukienkę. - To dla ciebie na dzisiejszy bal. Musisz pięknie wyglądać.
- Dziękuję - zarumieniła się.
Poszedłem do kuchni. Zrobiłem kakao. Jeden kubek wziąłem sobie, drugi zaś dałem Lily. Wypiliśmy je, a potem dziewczyna poszła do łazienki się przebrać. Ja zamknąłem się w pokoju. Ubrałem czarny garnitur i muszkę. Po chwili byłem gotowy. Lily także wyszła.
- Pięknie wyglądasz - rzekłem.
- Ty również.
Po co to na siebie założyłem skoro nie idę na bal? Zapomniałem, że przecież Lily pójdzie na ten bal z Subaru.
- Ta... zagalopowałem się trochę... zaraz to z siebie ściągne i pójdę po Subaru.
- Po co?
- No bo to przecież z nim idziesz na bal. Bardzo go lubisz...
<Lily?>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!