Spojrzałem ostrożnie na waderę. Nie wydawała się być niebezpieczna.
- Umm... Chętnie - Wadera uśmiechnęła się miło. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że też lekko się uśmiecham. Spojrzałem na łapę z niesmakiem. Lekko krwawiła, jednak nie była to poważna rana. Spacerowaliśmy po lesie, lekko utykałem jednak nie zwracałem na to większej uwagi. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę.
- Od dawna jesteś w watasze...? - Spytałem niepewnie. Wadera spojrzała na mnie z tym swoim miłym i przyjaznym uśmiechem, którego nie widać tak często. A może ja po prostu nie miałem szczęścia go znaleźć?
- Trochę już jestem - odpowiedziała. Dalej szliśmy w milczeniu. W końcu wyszliśmy z lasu i moim oczom ukazała się plaża. Woda była spokojna. Szliśmy przy brzegu, nie wiem ile czasu jednak na tyle, że zaczęło się ściemniać. Nie wiedziałem co robić dalej.
- Ściemnia się... Odprowadzić cię do domu...? - spojrzałem w morze, czekając na reakcje wadery.
(Rose?)
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!