Nadszedł ten dzień, kiedy to deszczowy dzień był w towarzystwie bardzo gwałtownej burzy.... mimo ryzyka oberwania od pioruna wyszedłem z jaskini. Nie pokonałem dziesięciu kroków, już byłem cały mokry. Ten dzień i ta pogoda bardzo mi się kojarzyła z wojenką jaką ciągle brałem udział w mojej poprzedniej watasze, gdzie to deszcz częściowo rozmywał brud i krew naszych wrogów z sierści moich towarzyszy broni, pamiętam to bardzo dobrze, ta chwila zagnieździła mi się bardzo dobrze w pamięci.
Wojna trwała wiecznie, zwana "wieczna wojna" gdzie szpony i zakrwawione kły docierały wszędzie i zmiotły wszystkie żywe stworzenia z innych watah. Wieczne najazdy, w końcu nie było na co napadać, nachodzono na wilki o mniejszym znaczeniu społecznym.
Deszcz już przestał padać i dotarłem na mgliste tereny, obczepałem się z wody i ruszyłem dalej. Ta mgła, ona bardzo dobrze odgrywała rolę w to co przeżyłem, trupy we mgle...teraz zrozumiałem, czemu jak co rano wstaję, to boję się zajrzeć w lustro, zamiast swojego odbicia, widziałem potwora, jaki we mnie siedzi, i tak jak potwór nie czułem nic, spoglądając na martwe ciała, przykryte pod mgłą. Przykre i niezapomniane wspomnienia we mgle...jakich nigdy nie zapomnę.
Jednak gdy usłyszałem trąbienie na bój, Krwawa chorągiew falująca w rytmie wiejącego wiatru, kłapania pysków, ostrzenie szpon i tylko oczekiwanie na znak do boju...i stało się, dano rozkaz do ataku. Wtedy już się coś we mnie złamało, zdezerterowałem. Uciekłem, zostawiając swoich towarzyszy na pastwę losu, zostawionej przez smoka, który usłyszawszy odgłos walki, zionął ogniem, wszyscy spłonęli żywcem, i wrogowie i sprzymierzeńcy. Przeżyłem tylko ja i moje wspomnienia, które do dziś kłują mnie w serce i w sumienie...
***
Gdy ominąłem teren mglisty minęło jakieś 30 minut, gdzie dotarłem na zachód, gdzie stanąłem pod jakimś drzewem, ów wtedy wyłoniło się słońce, które uwolniło się spod chmur. Cieszę się i nie żałuję tego, że uciekłem, nie żałuję że, jestem w tej spokojnej watasze... gdzie mogę spotkać wilki, które cieszą się życiem i nawet nie mają w głowie zabijanie. Wszyscy mają w sobie tą miłość "braterską" ...
▼
A do kogo to opowiadanie? :o
OdpowiedzUsuńDo nikogo. Można powiedzieć, że są to wspomnienia wilka ;)
Usuń