Obudziłam się rano. Można tak powiedzieć, bo słońce dopiero zaczęło wschodzić. Dlaczego tak wcześnie? To chyba kwestia przyzwyczajenia. Mrugając leniwie wstałam i zabrałam ubranie przygotowane wcześniej przez Elandiel. Wyszłam z pokoju i zaczęłam szukać łazienki błądząc przy tym.
-Chyba jeszcze śpię... Nie mogę znaleźć się w domu... Przecież tyle razy po nim chodziłam...-mruknęłam, gdy w końcu dotarłam do celu. Ziewnęłam przeciągle.- Bandaż? Co ja wczoraj robiłam...-wtedy sobie wszystko przypomniałam. Strzeliłam się ręką w ten swój głupi czerep. Szybko się umyłam i przebrałam w sukienkę koloru jasnozielonego. Dlaczego jak coś mi jest potrzebne to nie działa? Na przykład pusta głowa, która rozumie coś dopiero po pięciu minutach myślenia (i to w tym lepszym przypadku). Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Przygryzłam wargę i podrapałam się po głowie wedle zwyczaju wytężania mózgownicy. O czym myślałam? O wszystkim i o niczym, czyli o niebieskich migdałach wplecionych pomiędzy pytania, na które na pewno sobie nie odpowiem. Stwierdziłam w końcu, że nic z tego i zeszłam po schodach do kuchni.
(Elaa?)
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!