Spojrzałam z niedowierzaniem na waderę. Nie, to nie może być... A jednak! Venus! Po moim odejściu byłam niemalże pewna, że nigdy więcej jej nie zobaczę... Już tyle czasu jej nie widziałam. Rok, dwa... może nawet więcej... Przytuliłam mocno nieco zdezorientowaną siostrę. Nie mogłam pochamować kilku małych łez wzruszenia, które powoli spływały po moich policzkach.
- Cieszę się, że znów cię widzę!
- Ja też. Ale co się z tobą działo, dlaczego tak nagle odeszłaś? Myślałam, że nigdy nie wrócisz... - powiedziała cicho.
- Eh... może opowiem ci kiedy indziej. A teraz chodźmy do miasta na kawę, co ty na to? - zaproponowałam.
- Czemu nie.
Przybrałyśmy ludzkie postaci, po czym ruszyłyśmy w stronę miasta. Po jakimś czasie byłyśmy już w niewielkiej kawiarence.
- No, a jak tam z Neptunem? Już po ślubie? Planujecie mieć może szczeniaki? - zapytałam z uśmiechem.
Ku mojemu zdziwieniu, Venus na to pytanie opuściła głowę i milczała.
- Venus? Coś nie tak?
- Neptun... On odszedł! Zostawił mnie, bez słowa pożegnania i wyjaśnienia! - wykrzyknęła Vena, a po jej policzkach spłynęły łzy.
<Venus?>
▼
*pohamować ;-;
OdpowiedzUsuń