Obserwowałam uważnie pojedynek Amortencji i April. Moja przyjaciółka była głowę niższa od przemienionej w człowieka wadery, co jednak dawało jej tylko przewagę. Po kilku minutach „zabawy” skończyły, mierząc mieczami w szyję przeciwniczki. Zaśmiały się.
- Nieźle sobie radzisz – stwierdziła April, rzucając mi krótkie spojrzenie.
- Dziękuję – odparła uśmiechnięta Amor i schowała miecz.
- Zaraz, zaraz… To jeszcze nie koniec – odezwałam się, wstając.
- Nie? – zapytała zdziwiona Amortencja.
- To, moja droga, była dopiero rozgrzewka – stwierdziła moja przyjaciółka, śmiejąc się. – Czas na prawdziwą walkę. Pójdę po broń.
Przemieniona w człowieka wadera chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłam. Wyjaśniłam, że chcę powalczyć naprawdę, a bez większych szkód, dlatego potrzebna jest nam drewniana broń. Amor wzruszyła ramionami i cierpliwie czekała na przyjście April. Cóż, jedno jest pewne – jeśli myślała, że oręż będzie kiepski, grubo się myliła. Nasze miecze, mój krótszy niż przeciętnie, były dobrze wywarzone i ociosane. Amortencja machnęła swoim kilka razy.
- Może być – stwierdziła, a potem zwróciła się do mnie. – Przemieniasz się w człowieka?
- Nie – odparłam stanowczo, biorąc drewnianą broń od April. Potem stanęłam na dwóch łapach i nim zdziwiona Amor się obejrzała, podcięłam jej nogi. Dziewczyna runęła na pokład. Do moich uszu dotarł śmiech kilku członków załogi. Przewróciłam oczami i podeszłam do znajomej z WNZ.
- Wszystko w porządku? – zapytałam. Amortencja burknęła coś w stylu „powiedzmy” i wstała. Widziałam, że jest gotowa na atak, toteż przesunęłam się w stronę burty. „Strzała” zaczęła już powoli przeistaczać się w bardziej współczesny statek, jednak nadal miała na maszcie miejsce dla obserwatora, do którego prowadziła zaczepiona o burtę siatka. Postanowiłam to wykorzystać. Odparłam atak przemienionej w człowieka wadery kilka razy, cofając się pod gradem sprawnych ciosów. Wszystko szło zgodnie z planem. Kiedy od siarki dzielił mnie niecały metr, tuż po wykonaniu uniku przed ciosem złapałam się liny i zaczęłam wspinać w górę.
- Hej! – krzyknęła zaskoczona Amortencja, a potem ruszyła za mną. Cóż, nalata się trochę.
Kiedy byłam cztery i pół metra nad ziemią, puściłam siatkę i zsunęłam się w dół, zahaczając przy okazji i nogę przeciwniczki. Uuuups…! Dziewczyna upadła na pokład, a ja podeszłam do niej.
- Cóż, może walka i trochę nierówna, ale gdyby zaatakowali nas piraci, nie spodziewaj się niczego gorszego.
<Amor?>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!