Zaczęło robić się ciemno, a ja nadal błądziłam po tym przeklętym lesie. Tak to się kończy, jak się zapuszcza w nowe, nieznane dotychczas dla nas miejsca. Doszły mnie słuchy, że w tych okolicach dzieją się dziwne rzeczy. Może akurat trafiłam na teren jakiejś watahy? W końcu usłyszałam jakiś głos. Powoli ze spuszczonym łebkiem wyłoniłam się z zarośli. Moja rana wyglądała okropnie (podobnie jak skrzydło), nie mówiąc już o zaschniętej krwi na białej sierści. Podniosłam wzrok, który natrafił na spojrzenie jakiejś wadery siedzącej z królikiem. Wilczyca na głowie miała wianek. I mówiąc szczerze- wyglądała pięknie na tle nocnego nieba i gwiazd. Jednak nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Stałam niepewnie w miejscu, jakby wrośnięta i obserwowałam jej reakcję. Była zaskoczona. I... Sama nie wiedziałam. Ponownie wbiłam ślepia w ziemię, między łapy. Nie mogłam niczego powiedzieć. Nie potrafiłam. Język ugrzązł mi, jakby na zawsze złączył się z podniebieniem.
(Elandiel?)
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!