Wbiłam pazury w ziemię i rozejrzałam się po szumiącym lesie. Moje źrenice nagle się zmniejszyły przez ruch powietrza na południu. Spojrzałam w tamtą stronę. Dyskretnie wyciągnęłam Hecate i położyłam je przed sobą, kładąc się na ziemi. Liście były w tym momencie moim najlepszym wspólnikiem, bowiem zakrywały niemal całą mnie. Wprawdzie ze względu na zimową porę było więcej igieł, niż liści, to mimo to stanowiły one idealny kamuflaż. Przekręciłam głowę i strzeliłam w krzaki. Kula okazała się jak zwykle celna. Coś w krzakach wydało z siebie dziwny jęk. Wstałam i podeszłam tam. Nic tam nie było. W takim razie to wydało ten jęk? Może coś postrzeliłam, ale to coś uciekło? Dziwne...Oddaliłam się od tamtego miejsca, po drodze zabierając Hecate II. Po drodze do jaskini stanął przede mną jakiś wilk. Nie wiem, czy była to wadera, czy basior.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!