- Uspokoisz się wreszcie?! - zawołałam.
- Jeśli dokończysz to, co przerwałaś!
Westchnęłam głośno i odwróciłam wzrok. Oparłam się rękoma o parapet i wzięłam głęboki wdech.
- Ciężko mi o tym opowiadać. - odezwałam się w końcu, jednak bardzo cicho. - Poza tym, to długa historia..
- Mamy czas. - odparł.
- Zacznijmy od tego, że moi rodzice są bogami. Tanatos jest uosobieniem Śmierci, a Psyche psychiki.
- Fajnie! - przerwał mi.
- No.. Nie do końca. Parę dni po moich narodzinach gdzieś wyjechali. Opiekowała się mną jakaś inna wilczyca, której teraz nie pamiętam. Gdy wrócili... Byli zupełnie inni. Ich oczy patrzyły na wszystko złowrogo i z kpiną. Jednocześnie wzrok przewiercał twoją duszę na wylot. Gdy na mnie patrzyli, czułam, jakbym miała zwymiotować. Okazało się, że są chorzy psychicznie. Lubili sprawiać ból innym i go obserwować. Jedyną osobą, która była na tyle bezbronna, aby się nie wierzgać, byłam ja. Zdarzało się, że dla zabawy obrywałam rozżarzonym prętem w plecy lub rzucano do mnie nożem. Popękane butelki i szpilki też były. Bez nich nie byłoby świetnej zabawy. - zaśmiałam się ironicznie. - Jednak w końcu miarka się przebrała. Dla tego, abym mogła żyć, musiałam zabijać. Postanowiłam się zbuntować. Przed zadaniem ostatecznego ciosu odrzuciłam miecz najdalej ode mnie i krzyknęłam do rodziców coś w stylu "Skoro aż tak kochacie zadawać ból, to ostatni cios zadajcie mnie!". Ci oczywiście to zrobili. Stąd mam tyle blizn. Chcieli dobić mnie do końca. Sama nawet nie wiedziałam, że jestem aż tak wytrzymała. Byłam cholernie słaba, jednak udało mi się uciec z czegoś, czego nawet nie można było nazwać klatką. Zakrwawiona, dotarłam tutaj. Kan-D mnie przyjęła. A Elucidator dostałam właśnie od Tanatosa i Psyche. Aby moje zabójstwa były bardziej spektakularne. Zadowolony? - zapytałam cicho, kierując wzrok w podłogę.
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!