- Czy to zawsze musi się tak kończyć? - jęknęłam. - Nigdy więcej nie będę chodzić nocą po parku..
- Zamknij się! Oddajcie wszystko, co macie!
- A co, jeśli nie? - zagadnął Jeff. Jeden z mężczyzn spojrzał na niego groźnie i wycelował broń w jego głowę.
- Domyśl się.
Widząc całą tę sytuację, zaczęłam się śmiać.
- Jeśli jemu - tu wskazałam na Jeff'a - spadnie włos z głowy, zabiję wszystkich. Bez skrupułów. - ostrzegłam. Kolejny z pięciu facetów wycelował pistolet. Tym razem we mnie. Westchnęłam głośno i przywołałam Black Star. Ciemny, misternie wykonany pistolet zalśnił w mojej dłoni.
- Ruszcie się, a wszyscy dostaniecie kulki w łeb.
Jakiś rudy facet prychnął z pogardą.
- Nie dasz rady. - stwierdził. Przeładowałam magazynek i wystrzeliłam. Rudzielec padł martwy.
- Ktoś jeszcze? Jeśli nie, to rzućcie broń, bo się już wam nie przyda.
Mężczyźni posłusznie wykonali polecenie.
- A teraz odmaszerować. Już, kurwa! - krzyknęłam. Spojrzałam na Jeff'a. - Idziemy?
<Jeeeeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!