Zima zelżała przez parę dni. Temperatura znacząco wzrosła, a śnieg się roztopił. Jednakże ludzie mówią, że to tylko cisza przed burzą. Za niespełna tydzień przez nasze tereny ma przejść istna śnieżyca, a przez ciepłe dni trzeba korzystać. Zmieniona w człowieka, nie musiałam mieć nawet płaszcza. Założyłam jedynie czarną bluzę z białym motywem pandy i skromne trampki. Idąc z rękoma w kieszeni przeskoczyłam kałużę - jedyny tymczasowy znak tego, że był tu śnieg. Nieopodal, za masywną skałą zauważyłam wiele małych, wilczych postaci i jedną od nich większą.
- Ciekawe jak idzie Venus ze szczeniętami.. - powiedziałam sama do siebie. Aż tu, parędziesiąt metrów od nich, słyszałam poszczekiwanie i warczenie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam przez spróchniałe, wywrócone drzewo, służące za mostek. W trakcie przejścia na drugą stronę, przybrałam postać zwierzęcia i bezszelestnie maszerowałam lasem. Dzień miał się już ku końcowi, mimo wczesnej pory - przecież nadal była zima. Mimo to, oczarował mnie widok nagich gałęzi drzew na tle pomarańczowo-czerwonego nieba, dziś czystego, bezchmurnego. Kawałek za miniaturowym lasem był okazały wodospad, do którego zmierzałam już od rana. Ku mojemu zdziwieniu, siedziała nad nim jakaś wadera.
- Witaj. - usłyszałam. Po głosie rozpoznałam, z kim miałam do czynienia.
- Siemka. - odparłam beztrosko.
- Miu?
- Nie, lama. - mruknęłam, siadając obok niej. - Coś ty taka samotna?
< Amor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!