-Mhm. - mruknęłam i się rozejrzałam. Kształt, dwa razy wyższy ode mnie, zmierzał w stronę drzewa. Szybko z niego zeszłam i skierowałam się w stronę potwora.
-Co ty robisz?! - zawołał chłopak.
-Zamknij się! - warknęłam i w myślach wezwałam umarłych. Cienie "zombie" zaczęły pojawiać się na ziemi. Moment później dostrzegłam Cerbera, który coś wywęszył. Zakręciło mi się w głowie. Przesadzam. Ale to nic. Ruszyłam wraz z potworami w stronę ciemnego kształtu. W miarę się do niego zbliżyłam. On jednak mnie nie dostrzegał. Spojrzałam na lewo. Było tam dość wysokie drzewo. Iglaste, łysy, długi pień. Nasłałam umarłych i Piekielnego Psa na demona, a ja sama nabierałam prędkości biegnąc wprost na wspomniane drzewo.
-Aurothen, proszę, nie zawiedź mnie.. - wyszeptałam, przywołując przy okazji miecz ze Stygijskiego Żelaza i Jericho 941. Wbiegłam pionowo na pień i mocno się od niego odbiłam. Poleciałam w górę, a następnie zaczęłam nabierać jeszcze większej prędkości. Atak z powietrza był już przesądzony. Chyba wpadłam w szał bojowy. Czułam, że coś się we mnie zmienia, i ustały zawroty głowy. Strzeliłam demonowi w oko. Tymczasowo odwróciłam jego uwagę od mojej osoby i cięłam mieczem. W ostatniej chwili zdołałam przeciąć na pół jego czaszkę. Potwór zawył okropnie i rozpadł się w szary pył. Zaś Cerber i moja armia zapadły się pod ziemię. Zaczęły mnie opuszczać siły. Chwyciłam się za głowę, która chyba miała za chwilę eksplodować i usiadłam na zimnym gruncie. Dziwne, że tu nie było śniegu. Poczułam ciepłą ciecz na dłoni. Yup. Krew lała mi się z nosa.
-Przesadziłaś.. - mruknęłam sama do siebie, odchylając głowę do tyłu.
<Newt? Ani ładu, ani składu to to nie ma :< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!